Autorzy podręczników szkolnych nie mają obecnie łatwego zadania. Kiedyś świat był prosty i opierał się na jasnych zasadach – w kultowym już „Elementarzu” Mariana Falskiego, Ala miała Asa, a Zosia miała mamusię i tatusia i nikt z tym nie dyskutował. Napisać obecnie podręcznik, który nikogo by nie obrażał i nie naruszał niczyich uczuć, to sztuka wręcz niemożliwa.
Modne ostatnio, choć kontrowersyjne, pojęcie – gender zagościło w szkolnych podręcznikach. Ma ono co najmniej tylu przeciwników, co zwolenników. Obawy przeciwników dotyczą przede wszystkim tego, że w podręcznikach szkolnych unika się tekstów poświęconych rodzinie, jak również podziału ze względu na płeć. Taki zabieg, zdaniem jego zwolenników, służy temu, by podręczniki szkolne odzwierciedlały zmiany zachodzące w społeczeństwie. Tradycjonaliści uważają, że to demoralizowanie naszych dzieci i pragną, by świat pokazywany w podręcznikach pozostał taki, jak w znanym elementarzu. Powrót do książek ukazujących świat, tak jak przedstawiał go Falski wydaje się już jednak niemożliwy. Nie oznacza to, że autorzy podręczników nie powinni się na nim wzorować.
„Elementarz” miał bowiem też inne zalety, których często brakuje współczesnym podręcznikom. Czytanki zostały tak wymyślone, by były bardzo skuteczne w edukacji językowej. Autor doskonale przemyślał nie tylko kolejność wprowadzania liter, ale również ich krój. Metoda nauczania Falskiego polegała między innymi na tym, że niezwykle umiejętnie dobierał wyrazy, których dzieci miały się nauczyć. Zaczynając od słów najprostszych i najkrótszych, stopniowo wprowadzał coraz dłuższe i trudniejsze. A dobrane zostały tak, by przemawiały do wyobraźni dziecka i wzbudzały jego zainteresowanie. Dzieci uczące się pisać i czytać z tej kultowej książki opanowywały język dużo szybciej i popełniały o wiele mniej błędów niż to zdarza się dzisiaj. Szansą na sukces dla współczesnych podręczników, jest to, by ich autorzy skupiali się nie tylko na treści, ale przede wszystkim na ich skuteczności w nauczaniu.
Źródło: www.merlin.pl