Wykładowcy uniwersyteccy wciąż postrzegani są jako inteligencka elita polskiego społeczeństwa. Nawet zagorzała dyskusja nad sensownością studiowania tego nie zmieniła. Skrytykowane zostały programy nauczania na uczelniach wyższych, ale nie zatrudnione tam osoby. Co najwyżej zmniejszona liczba studentów przełożyła się na ograniczenie liczby dostępnych etatów. Na uczelni faktycznie nie jest już zatrudniany każdy chętny, ale generalnie wciąż jest to dobra praca. Czy przekłada się to na gratyfikacje finansowe? Ile zarabia wykładowca na polskiej uczelni? To już nieco inny temat. W szkolnictwie generalnie kokosów się nie zbija, byłoby jednak przesadą twierdzić, że nauczyciele pracują za niegodne pieniądze. Przede wszystkim o dochodach często decyduje tutaj staż pracy. W przypadku wykładowców nie bez znaczenia jest także ścieżka kariery. Tacy ludzie poza prowadzeniem zajęć ze studentami powinni także publikować, prowadzić badania i generalnie aktywnie przyczyniać się do rozwoju reprezentowanej przez siebie dziedziny wiedzy. Różnie z tym bywa, dlatego ciężko jest jednoznacznie określić, ile zarabia wykładowca. Ktoś dobry w tym, co robi, może zapewne liczyć na więcej. Znaczące jest już chociażby to, że sława wyprzedza większość prowadzących. Nie chodzi nawet o to, by ślepo dążyć za uwielbieniem młodego pokolenia. Ważne jest natomiast wypracowanie sobie wizerunku wymagającego, aczkolwiek sprawiedliwego nauczyciela. Takie osoby na uczelni zagrzewają najdłużej miejsca, ponieważ realnie pracują na utrzymanie, a nawet podniesienie poziomu nauczania. Podczas gdy wiele prywatnych szkół wyższych upada, te najlepsze wciąż cieszą się uznaniem. Różni je jednak nie tyle wysokość czesnego, co program nauczania. Na dobrą uczelnię nie tak łatwo się dostać, trzeba na to zapracować. A następnie walczyć o utrzymanie się na niej. Dlatego też opłaca się płacić więcej tym wykładowcom, którzy dbają o poziom wiedzy każdego absolwenta opuszczającego uczelniane mury. W ten sposób nadaje się sens studiowaniu.
